Media od lat donosiły, że Morze Martwe wysycha. Zaskakujące mogą się więc wydawać ostatnie wiadomości, z których wynika, że hotele zlokalizowane w regionie są zagrożone powodzią.
Morze martwe jest nie tylko bardzo cennym atutem turystycznym Izraela, ale także unikatowym źródłem cennych minerałów. Niemniej ponad połowa turystów przyjeżdżających do kraju, robi to tylko po to, by poczuć magię Morza Martwego.
Wielu ekspertów biło na alarm, gdy okazało się, że poziom wody w północnej części basenu Morza Martwego spada o 4 stopy rocznie. Co jednak ciekawe, na południu – dość niespodziewanie mamy obecnie do czynienia ze stanem przedpowodziowym.
Od bardzo wielu lat Morze Martwe wykorzystywane jest do celów przemysłowych. W efekcie procesów wydobywania lukratywnych minerałów poziom wody w basenie południowym stopniowo się zwiększa. Stworzył się więc problem, ponieważ jak wynika z najnowszych szacunków do 2017 roku kurorty wypoczynkowe nad samym morzem, które każdego roku goszczą ponad 200 tys. turystów mogą zostać doszczętnie zalane.
Izraelski rząd rozważa zatem różne opcje, które mogą pomóc uratować nadmorskie ośrodki przed zalaniem. Co ważne, miejscowa spółka górnicza, która wydobywa minerały z morza zaoferowała swoją pomoc w tej kwestii.
Negocjacje są zatem w toku, wydaje się jednak, że jakiekolwiek działania powinny być podjęte jak najszybciej, albowiem w innym przypadku jedynym rozsądnym wyjściem może się okazać całkowite „przesiedlenie” miejscowych kurortów. A warto zaznaczyć, że takie rozwiązanie jest bardzo niekorzystne dla izraelskiej gospodarki, której turystyka jest bardzo ważnym elementem.
