Biorąc pod uwagę, że Chiny są obecnie najszybciej rozwijającą się gospodarką, logicznym wydaje się fakt, że Japonia złagodziła ograniczenia wizowe dla obywateli Chin, chcących zwiedzać kraj kwitnącej wiśni. Działanie to powinno dostarczyć Japonii dużo więcej środków i jak się okazuje, Korea przygotowuje się, by podążać tym samym tropem.
W roku 2000, do Japonii przybyło zaledwie 350 000 chińskich turystów. Przyczyną tak niskiego rezultatu z pewnością nie jest odległość pomiędzy krajami, ani sytuacja finansowa chińskich turystów, ale biurokracja. Ograniczenia wizowe były tak uciążliwe, że obywatelom Chin, po prostu nie opłacało się przyjeżdżać do Japonii. Obecnie, restrykcje wizowe zostały znacznie złagodzone, a chińska klasa średnia jest znacznie zamożniejsza, zatem każda ze stron jest zwycięzcą.
W zeszłym roku, pomimo recesji w turystyce i światowego kryzysu finansowego, do Japonii przybyło trochę ponad milion Chińczyków. Celem jest zachęcenie 6 milionów turystów z Chin do roku 2016. To z kolei, ma przynieść Japonii ogromną kwotę dochodów. Faktycznie, chiński rynek jest wyceniany na 200-300 miliardów jenów rocznie w Japonii. I choć Japończycy mogą nieco stracić na opłatach wizowych, to korzyści wydają się być znacznie bardziej wartościowe.
Pojawia się również wiele zmian w infrastrukturze japońskiej turystyki w celu dostosowania jej do preferencji turystów z Chin. Obsługa hotelowa będzie posiadała przyszytą flagę chińską na swoich mundurach, tak by było jasne, że można się z nią porozumieć w ojczystym języku. Ponadto, wprowadzone będą także nowe usługi dla obywateli Chin, tak by w podczas pobytu w Japonii czuli się jak w domu. Korea ma zamiar pójść śladami Japonii, pozwalając chińskim turystom na odwiedzanie kraju i korzystanie z pełnej gamy miejscowych atrakcji. Wynika z tego zatem, że strach przed Chinami i chińskim reżimem, zaczyna być zastępowany przez zapach chińskich pieniędzy…